AKCJA POD CZARNOCINEM
Prezentujemy dzisiaj kolejny fragment „Zośkowej” historii – tym razem studium Akcji pod Czarnocinem.
Autorami artykułu są Witold Bartnicki „Wiktor”, „Kadłubek” (1925-2008) – żołnierz plutonu „Felek” a później plutonu Pancernego oraz Józef Saski „Katoda (1922-1979) – żołnierz OS „Jerzy” a później batalionu „Parasol”.
Artykuł został opublikowany w Wojskowym Przeglądzie Historycznym – 1958 rok, nr 2.
Opracowanie, do dziś uznawane za znakomite studium akcji, wykorzystuje m. in. niemieckie materiały dotyczące akcji.
Autorzy nie ustrzegli się błędu w przedstawieniu składu uczestników akcji – pominęli Jerzego Zapadko „Dzika”, „Mirskiego” a podali Włodzimierza Chrobaka „Dziotka”, który w akcji jednak nie uczestniczył.
Ponadto w latach późniejszych w stosunku do daty powstania opracowania ustalono, że wśród uczestników akcji pod pseudonimem „Antek” kryje się pchor. Jan Kopałka, używający również pseudonimu „Antek z Woli”.
Podchorąży „Henryk”, który był pierwotnie wyznaczony do udziału w akcji to Henryk Krajewski, który w dniu 2 czerwca 1943 r. brał udział w potyczce przy ul. Zuga na Bielanach, pochwycony przez Niemców i zabity na miejscu.
Bardzo interesujący epilog Akcji pod Czarnocinem przedstawiła Anna Borkiewicz – Celińska w monografii „Batalion Zośka” – na podstawie relacji Ryszarda Białousa „Jerzego” z dnia 25 sierpnia 1974 r.: „Po akcji pod Czarnocinem wśród kolegów „Felka i „Grubego” powstała naturalna chęć pomszczenia ich śmierci. Projekt akcji odwetowej w stosunku do żandarmerii stacjonującej w Woli Pękoszewskiej zreferował „Zośka” na jednej z najbliższych odpraw, mając już nawet przygotowane wstępne szkice do opracowania akcji. Jednak por. „Jerzy” przeciwstawił się temu. Wspomina po latach: <Powiedziałem wówczas twardo – nie! Prowadzimy akcje, które są szczegółowo typowane przez nasze władze jako wynik analizy aktualnych potrzeb wojennych, istotnych dla sytuacji wojennej dzisiejszego dnia, natomiast ot nie jest nasza prywatna wojna z Niemcami. Moja decyzja, chociaż przyjęta wówczas niechętnie, ucinała z miejsca wszelką dalszą dyskusję. Muszę w tym miejscu podkreślić wielką dyscyplinę i całkowitą lojalność moich podkomendnych>” (str. 252-253).
Według relacji Witolda Bartnickiego posterunek żandarmerii w Woli Pękoszewskiej mieścił się w dawnym budynku szkoły. Dłuższy czas prowadzono obserwację posterunku, ale popełniono błędy i Niemcy zorientowali się o niebezpieczeństwie ataku – w efekcie ich reakcji szkołę otoczono wzmocnionymi zasiekami z drutu kolczastego i powiększono obsadę, co w sposób oczywisty zamykało sprawę ewentualnej akcji. Wiele informacji o posterunku oraz jego załodze pochodziło od Aleksandry Pendelskiej, dentystki mającej praktykę właśnie w Woli Pękoszewskiej, u której leczyli zęby również Niemcy z załogi posterunku. Aleksandra Pendelska wspominała, że następnego dnia po akcji zjawił się u niej w gabinecie jeden z żandarmów biorących udział w obławie na „Felka” i „Grubego” i chwalił się swoimi „dokonaniami” oczywiście nie mając pojęcia, że rozmawia z siostrą poległego „Felka”.
Artykuł prezentujemy w postaci oryginalnej, bez jakichkolwiek zmian – pobierz artykuł (plik pdf).
Piotr Sikorski, Jacek Bartnicki